Czasy są takie, a nie inne… pozamykano to co się zamknąć dało, nie zważając w pełni na konsekwencję, czy polskie palarnie kawy przetrwają tę walkę, czy część z nich jednak się zamknie?
Wszyscy krzyczą, że gastro upada, każdy walczy o klienta w dostawie. Niestety najgorzej wychodzą na tym ekskluzywne restauracje. Wiadomo, że w takie miejsca w większości przypadków idzie się z konkretnego powodu, w jakimś celu. Może to być romantyczna kolacja z nowo poznaną osobą, rocznica ślubu, zaręczyn czy chociażby z okazji urodzin. Nieliczni chodzą w takie miejsca na codzień, chociażby ze względu na ceny, jakie tam panują. A na wynos takie jedzenie nie daje już tyle radości i satysfakcji co na miejscu, z miłą obsługą, idealnie przygotowanym stolikiem czy klimatyczną muzyką w tle.
Tak czy inaczej, większość się już zdążyła przyzwyczaić, jakoś pogodzić z panującą sytuacją. Niektórzy zamknęli swoje restauracje, niektórzy czekają na lepsze czasy. Dostawy dają im jako tako możliwość przeżycia.
Niestety, w dostawie rzadko kto zamawia kawę. Chęć wypicia dobrej kawy na mieście też jest o wiele mniejsza. Przecież w dobrej kawie najlepsze jest to, w jakim miejscu ją pijemy. Nastały czasy kawy w biegu, niestety często tej z żabki. Kawiarnie walczą równie ciężko, jeśli nie ciężej o przetrwanie niż restauracje czy bary bistro. Zaczynają się poważne kłopoty nie w samych restauracjach czy kawiarniach. Wiele branż odczuło efekty lockdownu na własnej skórze. Niestety nie każdy zdaje sobie sprawę, z jakim skumulowanym efektem mierzą się Polskie Palarnie Kawy, to jak śnieżna kula, która tocząc się, ciągle rośnie.
Palarnia kawy to nie rzadko sposób na życie dla całej rodziny
Palarnie kawy to często rodzinne firmy, dzięki którym całe rodziny mają co jeść i za co żyć. W momencie, gdy zamyka się hotele, restauracje, kawiarnie, zakazuje zgromadzeń, odwołuje różne eventy, konferencje czy targi to palarnie odczuwają najbardziej skutki uboczne (Palarnie to również często firmy eventowe, które zapewniają dobrą kawę i herbatę na przyjęciach). Wszędzie tam pito kawę i to nie byle jaką kawę z supermarketu (o kawie z supermarketu napisze niedługo…) Tylko dobrej jakości kawę z naszych polskich palarni.
Niestety spadło zapotrzebowanie na kawę. Może źle się wyraziłem… spadło zapotrzebowanie na dobrą kawę! To widać, walka trwa, wiele palarni nie miało swoich stron internetowych, nie wspominając o sklepach internetowych. Dziś prawie każda ma swój sklep internetowy z kawą i walczy w tej nierównej walce, jaką nam przygotowano.
Problem jest ogromny, ale zakup dobrej kawy również nigdy nie był łatwiejszy niż dziś. Chociażby dzięki Liście palarni kaw, którą przygotowałem z początkiem drugiego zamknięcia gastronomii. Na liście znajdziecie ponad setkę polskich palarni kawy z linkami do ich sklepów (z każdym tygodniem przybywają nowe na liście).
Namawiam i będę namawiał do zakupu kawy w tych sklepach, te palarnie walczą z całych sił! To już nie jest zabawa, to być albo nie być dla wielu rodzin. Wiadomo, że paczka dobrej kawy się ceni, ale co dobrej jakości jest tanie? Na szczęście Polacy zaczęli dostrzegać różnicę między tanią kawą z supermarketu, często zmieloną a tą z dobrej palarni kawy.
Dla tych, co jednak jest za drogo, mam do końca grudnia rabaty na kawę. Więcej info znajdziecie pod tym linkiem. Jako samozwańczy „Ambasador dobrej kawy” zachęcam, kup dobrej kawy ludziu! Sobie, komuś bliskiemu możesz podarować coś bardzo dobrego i tym samym pomóc polskiemu biznesowi.
Ile palarnia kawy musi sprzedać tej kawy?
Palarnia Kawy To taki sam biznes jak każdy inny ma swoje koszty. Nie wspominając o składkach, dochodzą rachunki, często niemałe. Palarnia musi sprzedać na prawdę setki kilo, aby zarobić na siebie i pracowników. Średnio na kilogramie, palarnie zarabiają 20-50 zł, czasami mniej czasami więcej, głównie zależy to od ziarna, ale wcześniej wspomniane koszta to również rachunek za gaz lub prąd do pieca, chemia do czyszczenia pieca, opakowania, etykiety i cała masa innych drobnych rzeczy, które ostatecznie zmniejszają zarobek. Po odliczeniu podatków za wiele tam nie zostaje. Pomyśl, żeby zarobić minimalna krajową na jedną osobę, palarnia musi sprzedać 150-300 kilo kawy miesięcznie. Niby nie wiele, ale dla małej palarni kawy, która swój biznes opierała do tej pory o klienta biznesowego, którego nagle brakuje, to może się okazać ten próg nie do przejścia w tym trudnym czasie.
Cichymi zwycięzcami są palarnie, które mają podpisane kontrakty na dziesiątki jak nie setki tysięcy ton rocznie – Często duże marki czy chociażby koncerny paliwowe jak nasz Orlen zlecają wypalanie kawy pod ich markę. Taki kontrakt to solidne zabezpieczenie przed utratą płynności finansowej.
Ale są też ci, którzy sami wybrali tę walkę i dołączyli do gry w trakcie pandemii.
Dariusz Grzegorzak, właściciel Palarni kawy Kawuszka postanowił zaryzykować…
Wcześniejszy biznes związany z branżą finansową bardzo ucierpiał od początku tego roku. Darek, zaszczepiony kawą przez znajomego zainteresował się mocno wypalaniem kawy i stworzeniem własnej palarni kawy. Po kilku miesiącach już był efekt, palarnia została oficjalnie otwarta.
Wraz z żoną i kolegą tworzą wspólnie palarnie „Kawuszka„.
Najlepszej jakości ziarna ze świeżych zbiorów trafiają do nich w workach grain pro.
Dzięki odbytym szkoleniom panują nad powtarzalności wypalanych kaw specialty a sama kawa jest przepyszna, próbowałem, wiem co mówię.
Kibicuje im bardzo mocno, bo to właśnie książkowa rodzinna palarnia, właściciel Dariusz wypala kawę, gdy jego żona robi etykiety i zajmuje się cała estetyczną otoczką, oczywiście przy tym wszystkim wychowują małe dzieci. Mam nadzieję, że gdy skończy się kiedyś ta przykra sytuacja na świecie, to polskich palarni kaw będzie więcej niż przed 2020 rokiem.